Recenzja filmu

Antena (2007)
Esteban Sapir
Valeria Bertuccelli
Alejandro Urdapilleta

Nieme wspomnienie

Esteban Sapir składa hołd filmom niemym, szczególnie niemieckiemu ekspresjonizmowi spod znaku Fritza Langa i Friedricha Murnau
Argentyńska "Antena" to niezwykle starannie zaplanowany i drobiazgowo wystylizowany film. Reżyser Esteban Sapir składa tu hołd filmom niemym, szczególnie niemieckiemu ekspresjonizmowi spod znaku Fritza Langa i Friedricha Murnaua. Niektóre kadry wyglądają jak żywcem wycięte z negatywu choćby z "Podróży na księżyc" Meliesa czy "Metropolis" Langa. Ten ostatni film jest też tu dobrym punktem odniesienia, bo "Antena" opowiada o społeczeństwie uciskanym przez totalitarny system. W pewnym kraju ludziom zabrano głos. Zostały im słowa, które czytane z ruchu warg są jedynym sposobem komunikacji. Ale również słowa chce mieszkańcom miasta odebrać Pan TV, właściciel monopolistycznej stacji telewizyjnej o zapędach dyktatorskich. Uratować wszystkich może tylko mały chłopiec, który odziedziczył po matce głos. Sapir poza pracochłonną stylizacją ze swojej "Anteny" wysyła też inne sygnały. Zagrożenie totalitaryzmem można oczywiście odczytywać w kontekście obaw mieszkańca Ameryki Południowej, której ziemia znosiła rządy niejednej wojskowej junty. Jednak znacznie ciekawsza wydaje mi się interpretacja socjologiczna: reżyser pokazuje jak telewizja ogłupia i przyczynia się do rozpadu więzi społecznych. To właśnie stacja Pana TV emituje sygnał pozbawiający ludzi słów, a co za tym idzie możliwości komunikacji i tworzenia relacji. Główni bohaterowie "Anteny" to dwie niepełne rodziny: mówiąca samotna matka i jej syn oraz rozwiedzeni rodzice małej Any. Tę ostatnią rodzinę scala dopiero walka z telewizją. Zresztą szklany ekran zagraża tu nie tylko komórce społecznej, ale również srebrnemu ekranowi, bo myślę, że nieprzypadkowo telewizja jest siłą destrukcyjną we współczesnym, ale stylizowanym na nieme kino filmie. Reżyser świetnie pokazuje, jak telewizja zabiera ludziom słowa, przemiela je na "jedzenie tv", którym obywatele opychają się podczas gapienia w ekran. Bo w sumie cóż innego robi telewizja, jeśli nie ściąga różnych treści z życia, przerabia je na strawną dla przeciętnego widza papkę i serwuje w każdym, dowolnym momencie? Sapir zrobił coś przeciwnego: podał wysublimowaną, przemyślaną i nie przeznaczoną dla masowego widza formę, za treść posłużyły jego własne poglądy na sztukę. Niestety nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że gesty reżysera choć są efektowne, bywają puste, jak w pierwszej scenie, gdy widzimy dłonie gwałtownie poruszające się w powietrzu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones